niedziela, 27 stycznia 2013

oreowy czarny tort miętowy

...."Mamooooo, zrobimy jakieś ciasto z "jajem"?" - zapytała moja Nastolatka .... jak trzeba piec, to nie ma mowy, jak na zimno...dam radę ;) ... "spoko, bez pieczenia, -  uffff.... "... "to idę po zakupy" .... ooooo "grubooo" myślę sobie...będę tylko siłą roboczą, czyli odpal mikser, potrzymaj miskę, wyjmij wagę ;) dooobra, "mitam pasujeeee" jak mawiał któryś z jakiegoś kabaretu ;).... parzę kawkę i zasiadam z Nergalem w ręku - helouuuuu z książką!!! książkę miałam na myśli :P .... po 20 minutach wchodzi Werka z dziwnie zaopatrzoną torbą jak na tort ..... ciastka, pianki w kształcie paskudnych Smerfów i litr mleka 3,2% .... "masz jakiś alkohol"? - pyta, nie wiem po co, bo alkohol u nas, może nie jak chleb, ale jakiś zawsze znaleźć można ;).... "wyciągaj mikser" ... czyli jednak przydam się tylko do brudnej roboty.... wykładamy wszystkie potrzebne składniki: 



  • 30 dag ciasteczek Oreo z czekoladowym nadzieniem
  • 5 dag gorzkiej czekolady
  • 5 dag masła
  • 15 dag pianek marshmallows
  • 125 ml mleka 3,2%
  • 60 ml likieru miętowego
  • 60 ml Malibu
  • 375 ml śmietany kremówki 30 lub 36%
  • 2 śmietan-fixy
  • 1 ciastko dodatkowo do pokruszenia na wierzch


...ciasto jest mega proste w obróbce, najdłuższy jest proces "dochodzenia" w lodówce... na początek wrzucamy ciacha, masło i czekoladę do malaksera ...


... miksujemy wszystko na mokry piasek, następnie wyrzucamy do małej tortownicy wysmarowanej masłem, ugniatamy aż po brzegi, wciskamy czarną masę w dno i wstawiamy do lodówy na czas przygotowania wierzchniej warstwy ...



... pianki teoretycznie powinny być białe, Werka kupiła jakie były, w związku z czym "kupa" smerfów zagościła w naszej kuchni ;) ...


... biało-niebieskie ludki lądują wraz z mlekiem do garnka....


.... lekko podgrzewamy, nie doprowadzając do zagotowania !!! mieszajcie non stop, nie może Wam zawrzeć, bo inaczej - "kaplica" - macie kurs do sklepu ;) pianki zawierają żelatynę, ta po zagotowaniu traci swoją właściwość i nadzienie Wam nie stężeje....


... jak już wszystko co w garnku przyjmie postać płynną, odstawiacie do wystygnięcia... ja, żeby przyspieszyć ten proces, wrzucam do zamrażalnika na chwilę (jestem niecierpliwa, więc sobie radzę) ... jak jest już zimne ale niestężałe, wlewacie mix alkoholu z syropem ...


... następnie ubijamy śmietanę, żeby nam "zbita" wyszła i łączymy ją z turkusową mixturą...


... delikatnie mieszamy drewnianą łychą aż powstanie nam piękna, jednolita turkusowa masa, którą wylewamy na schłodzone czarne dno ...


...tak przygotowaną tortownicę pozostawiamy .... no właśnie... jak ktoś wytrzyma to na noc w lodówce...chyba, że ktoś obślinia pół kuchni, staje się nerwowy, poci się - może spróbować po 4 godzinach zamoczyć palec w turkusie ;) ... jeśli wpadnie z łatwością, to weźcie parówkę, musztardę i spokojnie zatopcie się w ulubionej lekturze ;)... najlepiej jednak ukroić sobie kawałek do porannej kawy :D ... jak już wyjmiecie, pokruszcie na wierzch ciastko i udekorujcie wg własnej fantazji ... my zrobiłyśmy tak :


... Mamo, odpalaj ekspres :) dwa razy latte i dwa razy oreowe :) - powiedział mój Pomocnik <3


Smacznego wszystkim, których kolor ciasta nie przeraził ;)

P.S czy nie uważacie, że mam zdolną Córkę? :) Werka - dzięki <3 - foty genialne :D

3 komentarze: